Na ratunek kobiecości
21:13Co zrobić, by odkopać naszą kobiecość wołającą nas spod sterty zużytych pampersów, gryzaków umoczonych w ślinie i z otwartych słoiczków z marchewką? Nie trzeba wiele, nie potrzebne są operacje plastyczne, godzinne treningi z osobistym „katem”, głodówki proponowane przez kolejne gwiazdy. Co musisz zrobić by czuć się kobieco?
Najzwyczajniej w świecie nie
zapominaj o SOBIE!
Miałam ostatnio kryzys własnej
kobiecości, gdzieś zagubiałam siebie, gdzieś brakło mi sił by zadbać o swój tyłek, twarz, dłonie itp..
Złapałam doła! To chyba dało się zauważyć po ostatnim poście ;) (KLIK). Wzięłam
się jednak w garść i znów wskoczyłam na przysłowiowego konia! Nie trzeba było
wiele, by znów poczuć się jak kobieta, którą byłam przed urodzeniem Małej Zet i
przed podjęciem decyzji o rocznym
urlopie macierzyńskim. Oczywiście nie myślcie, że jak urodzi się dziecko to
płeć się zmienia. Co to, to nie ;)
Nie jest tajemnicą, że w natłoku
zajęć zapominamy o tym, żeby zadbać o siebie. Ja też o tym zapomniałam i
finalnie patrząc w lustro zastanawiałam się „what the fuck, kto to jest?”. Po
czym stawałam się marudą! Na szczęście wykopałam się z tego „doła” i znów
jestem sobą.
Jak to zrobiłam? Prosto.
- Po pierwsze: zamknęłam się w łazience. Pod groźbą morderstwa w afekcie zabroniłam wchodzić i przeszkadzać mi. Jedynym wyjątkiem jest gęsto płynąca krew, urwane ucho, ewentualnie wypływające oko. Inne przypadki nie będą usprawiedliwione. Całe domowe centrum dowodzenia zostało przekazane Mr Rightowi.
- Po drugie: założyłam na uszy słuchawki i zagłuszyłam wszelkie dźwięki zewnętrzne (czyt. marudzące dziecko, śpiew Mr Righta zwiastujący próbę uspokojenia go piosenkami typu: „To kaczuszka mała jest…” na przemian z „My jesteśmy jagódki, czarne jagódki”, wrzeszczącego pod oknami sąsiada, by żona zrzuciła mu kluczyki do samochodu itp.), włączyłam muzykę i delikatnie ruszając tylną częścią ciała udawałam, że znowu mam naście lat i mój tyłek, nie jest jeszcze tyłkiem a tyłeczkiem i nie żyje jeszcze własny życiem.
- Po trzecie: nalałam do wanny tyle wody, że wchodząc do niej zalałam stojący przed wanną dywanik (to było głupie posunięcie z racji, że później na ten mokry dywanik musiałam wyjść). Piana zasłoniła wszystko to co miała zasłonić (czytaj miejsca średnio wyjściowo wyglądające), ciepełko mnie otuliło. Znowu nalałam tak ciepłej wody, że w naszej małej, czyli typowej dla budynków z wielkiej płyty, łazience zrobiła się sauna. Cudownie, błogo, ciepło. Czego chcieć więcej.
- Po czwarte: nałożyłam na siebie milion mazideł, które miały sprawić cud i wygładzić, wyszczuplić, nawilżyć, zrobić boginię itp. Wtarłam w siebie peeling, wklepałam balsam w takiej ilości, że nie powstydziłaby się go Kleopatra, twarz wysmarowałam maseczkami, które miały zniwelować oznaki stresu, zmęczenia, starzenia się i mające sprawić, że moja twarz, będzie jak pupa niemowlaka. Cudu nie było, niestety, chyba że wziąć pod uwagę mój poprawiony nastrój, to tak, był cud.
- Po piąte: założyłam bieliznę z cyklu „nie, nie jestem mleczarnią”, czyli nie przesiąkniętą mlekiem bieliznę dla matek polek-karmicielek, lub wygodną bieliznę sportową. Założyłam bieliznę z cyklu „jestem seksi”, w której cycki są na swoim miejscu, a tyłek wygląda całkiem, całkiem.
W tak prosty sposób odkopałam swoją kobiecość, zakopaną w słoikach, pieluszkach, zabawkach itp.
Teraz Wasza kolej.
Wystarczy raz w tygodniu zrobić sobie sesję mini SPA w domu, by wypełznąć z „doła”, znów poczuć się jak bogini i móc zdobywać świat. Wystarczy na chwilę odciąć się od małego „pełzaka”, odkopać się ze sterty zabawek, w której zakopało nas nasze dziecko i zająć się tylko i wyłącznie sobą.
Teraz Wasza kolej.
Wystarczy raz w tygodniu zrobić sobie sesję mini SPA w domu, by wypełznąć z „doła”, znów poczuć się jak bogini i móc zdobywać świat. Wystarczy na chwilę odciąć się od małego „pełzaka”, odkopać się ze sterty zabawek, w której zakopało nas nasze dziecko i zająć się tylko i wyłącznie sobą.
Pamiętajmy o tym, by nie zapominać
o SOBIE.
5 komentarze
O tak! Mini SPA domowe to jest to:) Ja też raz w tygodniu - choćby się waliło i paliło - mam chwilę dla siebie we własnej łazience. Tona mazideł jak u Ciebie i od razu człowiek czuje się młodszy, lżejszy i gładszy^^
OdpowiedzUsuńOj tak! Mini spa pomaga baardzo! Mi też pomaga do tego ulubiony olejek zapachowy w kominku, który stawiam na wannie - waniliowy lub lawendowy. Relaks gwarantowany. :)
OdpowiedzUsuńO widzisz zapomniałam o aromaterapii,muszę to nadrobić :)
UsuńKażda z nas potrzebuje czasu tylko dla siebie. Ja równiez lubię zamknąć się w łazience, włączyć muzykę i poleżeć w wannie z kieliszkiem wina. Zapominam wtedy o wszystkim zmartwieniach i osiągam równowagę ;-)
OdpowiedzUsuńKieliszek wina działa cuda ;)
Usuń