Mężczyzna kontra krew, pot i łzy. #okiemtaty
09:38
Poród rodzinny. Co raz więcej głosów
w tej sprawie. Głównie żeńskich. Jedne kobiety są za, inne przeciw – każdy ma
prawo do wyboru. Decydując należy jednak uwzględnić zdanie mężczyzny. Mr Right
był ze mną i z mojej perspektywy to najlepsze co mógł zrobić. Nie wyobrażam
sobie, że mogłoby go nie być w tak ważnym i ciężkim momencie. Jednak po raz
pierwszy od porodu zapytałam go jakie są jego wrażenia i czym dla niego to
przeżycie było. Czy zrobiłby to jeszcze raz? Powiem szczerze, że bardzo się
wzruszyłam tym co powiedział.
Udało mi się go namówić by
podzielił się swoim zdaniem z Wami jak to jest kiedy w ciągu jednego dnia mężczyzna staje się Tatą!
Czym jest poród dla faceta? Oto
dobre pytanie. Kto nie był niech się zastanawia. Wyobrażeń dużo, ale nikt nie
wie, co go czeka za drzwiami bloku porodowego. Tylko ciemność, bo zasadnicze
pytanie iść czy nie iść towarzyszy nam przez całe 9 miesięcy oczekiwania na ten
dzień. Gdzieś ta myśl przewija się w umyśle pomiędzy przygotowywaniem pokoju,
wybieraniem łóżeczka, wózka i innych wokół-dziecięcych rzeczy. Wyobrażenie faceta
macho nakazuje, aby się nie rozczulać i bycie przy porodzie ograniczyć tylko do czekania na zewnątrz z szampanem na
narodziny potomka, a to co kobiece niech zostanie dla kobiet. Z drugiej strony
poród to nie tylko żeńska sprawa, bo też mieliśmy swój udział i to spory w tym,
że na świat przyjdzie nowy malutki człowieczek. Jako głowa rodziny trzeba wziąć
ten ciężar na swoje barki i co by się nie wydarzyło być w miarę możliwości przy
porodzie. To, właśnie my faceci powinnyśmy być tym wsparciem, racjonalnym
duchem dla naszej żony, partnerki w tym
jednym z najważniejszych dni w naszym życiu.
Obawy odnośnie porodu są, nikt nigdy
nie opowie jak jest w rzeczywistości. Co
będzie, jeśli coś pójdzie nie tak. Sytuacja jest ekstremalna i nie wiadomo jak
zareagujemy my, partnerka i jak to wpłynie na dalsze odbieranie siebie na
wzajem. Trzeba być jedynie przygotowanym na to, że poród = ból naszej ukochanej
kobiety. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie możemy go powstrzymać czy
przynajmniej zmniejszyć. Możemy jedynie pomóc, go przetrwać będąc z żoną.
Niemniej każdy facet sam powinien dojrzeć
do decyzji o byciu przy porodzie, bo nikt za nas nie zdecyduje i nikt nas nie
zmusi do tego, a przynajmniej nie powinien.
Osobiście nie zakładałem, że mnie
tam może nie być. Chciałem być przy żonie, by ją wspierać. Główne założenie
było tylko jedno – by za bardzo się nie rozglądać, zaglądać i nie widzieć zbyt
dużo , z obawy przed tym, by nie wpłynęło to na moje postrzeganie kobiecości.
Krew i inne dodatki zostawmy, nie róbmy sobie traumy. Plan porodu został
wykonany, a położne poradziły sobie spokojnie bez mojej interwencji. Moja pomoc
skupiła się głównie na przypominaniu żonie o oddychaniu, trzymaniu za rękę,
podawaniu wody i po prostu na byciu, no i co najważniejsze na przecięciu pępowiny!
Beze mnie by sobie pewnie nie poradzili;)
Druga sprawa to niesamowitym jest także zobaczenie
nowonarodzonego dziecka, które jeszcze kilka godzin wcześniej mogliśmy sobie
tylko wyobrażać i odczuwać poziomem kopniaków. To dla nas, mężczyzn również
jest zarezerwowana możliwość zrobienia pierwszego zdjęcia, które zapoczątkuje lawinę kolejnych.
W momencie porodu czujesz, że Twoje
życie się zmienia, że jest już ten mały szkrab, który będzie ci towarzyszyć i
wypełniać każdą chwilę przez kolejne lata. Poziom szczęścia sięga zenitu, a
przy tym wiesz, że teraz rola głowy rodziny wymaga jeszcze więcej odpowiedzialności
i jest jeszcze bardziej wymagająca.
Podsumowując. Czy warto być przy
porodzie? Tak, bo to właśnie my mężczyźni, ojcowie powinniśmy tam być i nikt
inny nas nie zastąpi. Przeżycia gwarantowane, nie do powtórzenia, nie do opisania, bo do najłatwiejszych
nie należą, ale nikt tego też nie obiecywał. Może przy kolejnym porodzie
podchodzi się już inaczej, bo mniej więcej wiemy czego się spodziewać. Niemniej
warto to przeżyć, jeśli jest taka możliwość, bo jest to też część wspólnego
życia i wspólnej przygody związanej z wychowywaniem dzieci.
PS. Zapomniałby, ze poród, to
również wspólne dbanie o kondycje, bo jak inaczej można nazwać 3-godzinne
marsze w górę i dół 4-piętrowego szpitala, które zafundowała mi moja żona ;)
A jakie jest Wasze zdanie i doświadczenie na temat porodu rodzinnego? Towarzyszyli Wam Wasz mężowie/partnerzy?
A jakie jest Wasze zdanie i doświadczenie na temat porodu rodzinnego? Towarzyszyli Wam Wasz mężowie/partnerzy?
Post bierze udział w wyznaniu blogowym #blogujezowsiankaikawa
22 komentarze
aż się popłakałam, pięknie napisane. I przypomniało mi się jak my chodziliśmy po schodach:)
OdpowiedzUsuńw pewnym momencie myślałam, ze jedyne co będzie mnie bolało po porodzie to łydki od tego chodzenia po schodach!;)
UsuńWzruszyły mnie słowa Twojego męża. Nie mam dzieci, nie jestem jeszcze nawet zaręczona. To przyszłość. Szczęśliwa rodzina to moje marzenie i bardzo bym chciała, żeby takie podejście miał też mój facet. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo Ci tego życzę :)
UsuńWłaściwie nigdy nie zastanawiałam się, jak mężczyzna odbiera poród i muszę przyznać, że takie wyznanie zrobiło na mnie wrażenie! To niesamowite, piękne i wzruszające. Cieszę się, że mężczyźni potrafią pokazać, że też są wrażliwi i wspólny poród jest dla nich ważnym przeżyciem. Chociaż pewnie nie dla wszystkich...
OdpowiedzUsuńPewnie nie dla wszystkich. Dla niektórych nawet narodzenie dziecka jest nieważne. Na szczęście jest co raz więcej takich, którzy chcą towarzyszyć swojej drugiej połówce w tym ważnym momencie.
UsuńZawsze się wzruszam, czytając wpisy o porodach, a już tym bardziej, kiedy piszą je mężczyźni. Wszystkie koleżanki, które opowiadały o swoich porodach zawsze mówiły, że rola męża była nieoceniona i nie wyobrażają sobie przeżyć tego bez niego. :)
OdpowiedzUsuńDługo się zastanawiałam czy na pewno chcę, żeby był ze mną. Teraz wiem, że bez niego nie dałabym rady. Sama jego obecność i ręka, która trzymała mnie przez cały poród była dla mnie oparciem
UsuńPięknie napisane! Mój mąż również był obecny przy porodzie i po wszystkim powiedział coś co naprawdę bardzo mocno mnie zaskoczyło, a mianowicie: teraz mam do Ciebie jeszcze większy szacunek, nigdy nie podejrzewałem, że jesteś tak twardą i silną kobietą! Za ten mały cud kocham Cię jeszcze mocniej!!
OdpowiedzUsuńDo dziś wzruszam się na samo wspomnienie ! Aż jestem ciekawa co będzie za chwil kilka przy narodzinach drugiej córeczki!
Piękne słowa, które każda kobieta chciałaby usłyszeć! Gratuluję i życzę wszystkiego dobrego!
UsuńPięknie napisane :) mój mąż był przy narodzinach naszych córek. Przed pierwszym porodem uznaliśmy, że to on zdecyduje, czy będzie rodził ze mną. Dobrze, że się zdecydował bo nie wyobrażam sobie porodu bez niego. Jego wsparcie było mi niezbędne i przy drugim porodzie wyboru już nie miał ;) i do tej pory mówi, że było to dla niego wspaniałe przeżycie. Drugi poród oboje wspominamy lepiej, było szybciej, byliśmy spokojniejsi, bo wiedzieliśmy czego się spodziewać, nawet w najcięższych chwilach nie opuszczało nas poczucie humoru, nawet nakręciliśmy film z porodówki. Tym którzy się wahają polecam poród rodzinny, scala małżeństwo, pozwala zbudować mężczyźnie więź z dzieckiem od jego pierwszych chwil- niesamowite :)
OdpowiedzUsuńMojemu mężowi nawet przez myśl nie przeszło zostawić mnie samą podczas porodu tym bardziej że jego tata 34 lata temu też był przy jego narodzinach (ale w Szwajcarii porody rodzinne to norma i mężczyźni poprostu są zarówno przy porodach naturalnych jak cesarkach i tych planowanych i tych awaryjnych) Po porodzie powiedział jak ka mógłbym cię zostawić w tak trudnej chwili to trzeba przeżyć wspólnie przecież slubowalismy "w zdrowiu i chorobie, na dobre i na złe"
OdpowiedzUsuńTakie słowa usłyszeć od mężczyzny to coś pięknego :)
UsuńW moim przypadku pozwolenie na uczestniczenie w porodzie to był największy błąd i największa głupota. Ojciec mojego dziecka (już nie partner) był tam kompletnie zbędny. Udawał, że przejmuje się moim bólem, był tam chyba tylko z ciekawości... zaglądał tam, gdzie nie powinien, z wielką łaską podawał wodę czy koc, niby trzymał mnie za rękę, ale nie widziałam w nim cienia współpracy nie mówiąc o empatii. Poród odbył się z komplikacjami, przy przedostatnim bólu partym pękło mo krocze (4 stopień). Masa krwi, ekipa lekarzy i położnych, którzy probowali mnie jakoś "połapać". Jak tylko dziecko przyszło na świat zostawił mnie nie mówiąc nic. Następnego dnia wyprowadził mnie z równowagi, ponieważ potraktował salę szpitalną jako miejsce, gdzie może wszystko- jedzenie pistacji, rozsiadanie się na moim łóżku, kłótnie, złośliwości itp. Po jakimś czasie usłyszałam, że urodzenie dziecka to żaden wyczyn... Nie wiem skąd bierze się tyle okrucieństwa w ludziach. Żałuję z całego serca, że pozwoliłam mu być przy porodzie. Niektórzy faceci na to nie zasługują, na dzieci chyba też nie. Teraz się jakoś zbieram, sama wychowuję dziecko, bo zmiana jaka zaszła w tym osobniku przeraża mnie do tego stopnia, że uważam, że taki przykład tylko popsuje małego czlowieka. Myślałam, że wspólny poród nas bardziej połączy, zbliży, że obudzi w nim "ojcostwo"... pomyliłam się, do pustej głowy nie da się dotrzeć.
OdpowiedzUsuńNiestety takie sytuacje też się zdarzają. Nie każdy mężczyzna dorósł do bycia ojcem i mężem. Bardzo przykro, ze właśnie Ciebie to spotkało. Trzymam kciuki, by wszystko się ułożyło! Popieram Twoje zdanie, że czasami dla dziecka lepiej jeśli rodzice się rozejdą. Pozdrowienia dla Ciebie i malucha!
UsuńJa nie chodziłam po schodach, ale wisiałam na moim mężu przy każdym skurczu, musiał się wykazać sporą tężyzną fizyczną ;-) A poza tym byliśmy umówieni, że na ostatnia akcję wyjdzie z sali, a jednak został stojąc u wezgłowia łóżka, co nie zmienia faktu, że w tamtym momencie wszystko mi już było obojętne, bo nie wiedziałam co się dzieje dookoła mnie ;-) Aczkolwiek bardzo mu jestem za to wdzięczna!
OdpowiedzUsuńMy też wstępnie umówiliśmy się, że jeśli będzie chciał to na ostatni moment może wyjść. Później nawet o tym nie pomyślał! Jestem mu za to wdzięczna:)
UsuńJeśli mężczyzna jest dojrzały i świadomie decyduje się na ojcostwo to też najczęściej decyduje się na uczestnictwo w porodzie. Mój Mąż był ze mną przez cały czas, bardzo mnie wspierał i dodawał sił i przynosił ulgę, masując moje plecy. Nie wyobrażam sobie bez niego porodu, tak samo jak on sobie nie wyobrażał, że mogło by go nie być przy mnie w tak ważnym momencie naszego wspólnego życia. I po wszystkim opowiadał rodzinie i przyjaciołom, że rodziliśmy razem, co było piękne i wzruszające :) co ważne, nie stracił chęci na następną dwójkę dzieciaczków, tak jak sobie wymarzyliśmy ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję wspaniałego męża:) Mój też nie stracił ochoty na rodzeństwo dla Małej Zet;)
UsuńWzruszyłam się na słowa Twojego mężczyzny i pokażę ten wpis mojemu.
OdpowiedzUsuńNiedługo czeka mnie poród. Z początku mój facet mówił stanowczo, że nie chce być przy porodzie. Musiałam to uszanować, nie każdy facet przyjmie to na klatę. Przeczytałam , że nie wolno zmuszać itp...Jakie było moje zdziwienie, jak któregoś dnia po chyba trzech czy nawet czterech miesiącach powiedział, że chce być i będzie przy porodzie. Nie rozumiem do tej pory skąd taka nagła zmiana, ale cieszę się strasznie i nie mogę doczekać :))
blog-aleksandry.blogspot.com
powiem okiem faceta. jesli facet czuje sie doceniony, spelniony, ma rprawo do pelnego uczestniczenia w zyciu matki i dziecka po ciazy, ale kiedy nie zwala sie na niego odpowiedzialnosci za emocje ktorych nie czuje- na pewno wszystko w zwiazku bedzie ok. No i jesli ustawicznie nie odmawia mu sie seksu z powodow jakis tam... moja zona nie chciala sie kocham ponad 3 miesiace. dla mnie to byla masakra. jak juz wrocilismy do stanu kochania sie raz na 2 tygodnie to byl cud. ale ja musialem zaczac brac maxona, bo inaczej nie bylo opcji zebym stanal na wysokosci zadania i jej oczkiean. jest powoli coraz lepiej, nawet zdarza nam sie dziki seks, ale wszystko zalezy od checi obu stron. pamietajcie o tym...
OdpowiedzUsuńUnikanie seksu przez kobietę może mieć różne podłoża. Psychiczne, ale również fizyczne. Warto o tym w związku rozmawiać. Cieszę się, że powoli wychodzicie na prostą. Dużo dobrego dla Ciebie i Twojej żony :)
Usuń